Kolejny egzamin do przodu. Wczoraj, równo miesiąc po poprzednim, podszedłem i zaliczyłem, z wynikiem 952 punktów, egzamin 70-270. Egzamin był trudniejszy niż się spodziewałem, aczkolwiek najprostszy z dotychczasowych. Tym razem 65 pytań i cztery(!!!) godziny na cały egzamin.
Teraz zostaje mi jeszcze egzamin elekcyjny do MCSA.
piątek, 31 października 2008
poniedziałek, 13 października 2008
sobota, 11 października 2008
Tydzień z Thermomiksem
Równo tydzień temu, w sobotę, sprezentowałem żonie i sobie nową zabawkę do kuchni -- Thermomiksa TM-31. Chorowałem na niego już od dłuższego czasu, ale żonka dopiero teraz dojrzała do decyzji o zakupie (a może raczej powinienem napisać "o wydatku" ;). No i zaczęło się pichcenie, na początku nieco nieśmiale i raczej zgodnie z załączonymi z urządzeniem przepisami, żeby obyć się trochę, a w miare nabierania doświadczenia w obsłudze coraz śmielsze eksperymenty we wdrażaniu go do naszych zwykłych gustów.
Po tygodniu ja jestem zachwycony, żona jest zachwycona, dzieci są zachwycone. Robienie jedzonka stało się jeszcze przyjemniejsze i szybsze. Dla mnie najważniejszą zaletą jest mniejsza ilość narzędzi kuchennych które trzeba po pichceniu umyć i posprzątać, a których raczej nie właduje do zmywarki. Po drugie odpada też mnóstwo przygotowań, które zabijają sztukę gotowania takich jak siekanie, rozdrabnianie, wyrabianie ciasta, ubijanie, mieszanie, mielenie itp.
Z najciekawszych, Iwona upiekła bułki grachamki, punktem wyjścia oczywiście nie była mąka z otrębami tylko najprawdziwsza pszenica, którą Thermomix zmielił, nastepnie po dodaniu pozostałych składników wyrobił ciasto drożdżowe, które po wyrośnieciu i załadowaniu do piekarnika dało przepyszne bułeczki. Ale naprawdę przepyszne, chyba w życiu takich dobrych nie jadłem. A wszystko to, nie licząc rośnięcia ciasta i pieczenia, w kilka minut. Niesamowite.
W niecałe pietnaście minut ugotowałem w tym pieczarkową zupę-krem, w trzy minuty zrobiłem capuchino, również w trzy minuty - frappe, bukiet surówek z trzech rodzajów surówek także w trzy minuty (no dobra, nie licząc obierania warzyw). Masę na placki ziemiaczane ucieram w pięć minut, a nie jak do tej pory przeszło pół godziny. Iwona w dwie minuty jest w stanie zrobić kruche ciasto na moją ulubioną szarlotkę, a w kolejne dwie - utrzeć jabłka.
Wspomnę jeszcze o soczkach domowej produkcji "Kubusiach", sokach bananowych, soku z zielonej pietruszki i dżemach wpróbowanych na chłopcach oraz niezliczonej ilości drinków wypróbowanych na rodzicach, chlebie pszennym, chałce i innych.
Po tygodniu ja jestem zachwycony, żona jest zachwycona, dzieci są zachwycone. Robienie jedzonka stało się jeszcze przyjemniejsze i szybsze. Dla mnie najważniejszą zaletą jest mniejsza ilość narzędzi kuchennych które trzeba po pichceniu umyć i posprzątać, a których raczej nie właduje do zmywarki. Po drugie odpada też mnóstwo przygotowań, które zabijają sztukę gotowania takich jak siekanie, rozdrabnianie, wyrabianie ciasta, ubijanie, mieszanie, mielenie itp.
Z najciekawszych, Iwona upiekła bułki grachamki, punktem wyjścia oczywiście nie była mąka z otrębami tylko najprawdziwsza pszenica, którą Thermomix zmielił, nastepnie po dodaniu pozostałych składników wyrobił ciasto drożdżowe, które po wyrośnieciu i załadowaniu do piekarnika dało przepyszne bułeczki. Ale naprawdę przepyszne, chyba w życiu takich dobrych nie jadłem. A wszystko to, nie licząc rośnięcia ciasta i pieczenia, w kilka minut. Niesamowite.
W niecałe pietnaście minut ugotowałem w tym pieczarkową zupę-krem, w trzy minuty zrobiłem capuchino, również w trzy minuty - frappe, bukiet surówek z trzech rodzajów surówek także w trzy minuty (no dobra, nie licząc obierania warzyw). Masę na placki ziemiaczane ucieram w pięć minut, a nie jak do tej pory przeszło pół godziny. Iwona w dwie minuty jest w stanie zrobić kruche ciasto na moją ulubioną szarlotkę, a w kolejne dwie - utrzeć jabłka.
Wspomnę jeszcze o soczkach domowej produkcji "Kubusiach", sokach bananowych, soku z zielonej pietruszki i dżemach wpróbowanych na chłopcach oraz niezliczonej ilości drinków wypróbowanych na rodzicach, chlebie pszennym, chałce i innych.
czwartek, 9 października 2008
O osiem mniej...
Nie odnotowałem tego, bo jakoś mi wyleciało, nie chciało mi się, zarobiony byłem. Ostatniego dnia września zaliczyłem kolejny egzamin na ścieżce kariery zawodowej - 70-290. Wynik o osiem punktów gorszy od poprzedniego egzaminu, więc też jest zajebiście. A teraz na tapecie kolejny.
Subskrybuj:
Posty (Atom)